W weekend, 4 i 5 czerwca 2016 roku, Zarząd Koła SEiRP w Wadowicach zorganizował dwudniową, autokarową wycieczkę do Łańcuta i Zamościa. Na przewoźnika wybrano firmę Andrzeja Dębskiego, sprawy organizacyjne od początku do końca były na głowie Staszka Placa, natomiast pilotowanie powierzono zaprzyjaźnionemu z nami Panu Józkowi. Ogółem w wycieczce udział wzięło 52 emerytów policyjnych wraz z rodzinami z kół: wadowickiego, oświęcimskiego oraz bielskiego z województw śląskiego.
Z Wadowic wyjechaliśmy o godzinie 6.00, wcześniej o 5.15 i 5.30 zabraliśmy uczestników oczekujących w Kętach i w Andrychowie. Jadąc autostradą A4 do Łańcuta dotarliśmy bez żadnych niespodzianek i zgodnie z planem o godzinie 10.00 rozpoczęliśmy zwiedzanie zamku, którego początek datowany jest na druga połowę XVI wieku.
Około 1610 roku został on rozbudowany przez Stadnickich, a jego plan przybrał kształt podkowy. Najpoważniejsza rozbudowa miała miejsce w latach 1629-1641, gdy właścicielem obiektu był wojewoda Stanisław Lubomirski, stąd często stosowana nazwa Zamek Lubomirskich w Łańcucie. Został wtedy otoczony potężnymi fortyfikacjami bastionowymi, które uchroniły go przed zdobyciem przez Szwedów w 1655 i Węgrów w 1657 roku. Już po śmierci Stanisława Lubomirskiego, od 1830 r., Łańcut stał się ordynacją z Alfredem Potockim, jako pierwszym ordynatem. Podziwialiśmy Wielką Sień, Salę Balową i Kolumnową, Teatr Dworski, Galerię Rzeźb, Oranżerię, Zbiór Sztuki Cerkiewnej, Powozownię i Park.
Po zwiedzeniu centrum miasta i posiłku udaliśmy się w kilkudziesięciokilometrową trasę do Leżajska, gdzie naszym celem stał się Zespół Kościoła i Klasztoru Bernardynów którego początki sięgają I połowy XVII w. wybudowany dla sprowadzonych staraniem bp. przemyskiego w 1608 r. bernardynów. Mimo odprawianych nabożeństw ślubnych udało nam się przy przychylności jednego z zakonników zobaczyć wnętrze kościoła wraz z cennymi organami, klasztor z ogrodem od wewnątrz, bramy i mury obronne z basztami. Kolejne kilometry doprowadziły nas do OW Natura w Krasnobrodzie, a tam obiadokolacja, ognisko i nocleg.
Drugi dzień rozpoczęliśmy od śniadania, a po spakowaniu się i podziękowaniu gospodarzom odjechaliśmy do Zamościa obecnie miasta powiatowego. Od razu trafiliśmy na Rynek Wielki, gdzie odbywał się Jarmark Hetmański – impreza przypominająca mieszkańcom Zamościa o rocznicy nadaniu miastu praw miejskich, a tam Festiwal Produktu Lokalnego, Targi Sztuki Ludowej, Targi Kolekcjonerskie i wiele innych.
Zamość prawa miejskie uzyskał w 1580 r., na mocy przywileju lokacyjnego wystawionego przez kanclerza i hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego. W 1589 r. miasto zostało stolicą założonej przez jego właściciela Ordynacji Zamojskiej. Wiek XVII był okresem największego i najszybszego rozwoju miasta. Osiedlała się tu nie tylko ludność polska, ale również wielu innych narodowości. Miasto musiało się jednak zmagać z licznymi najazdami, m.in. Kozaków w 1648 r. oraz podczas potopu w 1656 r. przez wojska szwedzkie, którym podobnie jak Kozakom nie udało się zdobyć miasta. Dopiero podczas wielkiej wojny północnej Zamość został zajęty przez wojska szwedzkie i saskie. Najważniejszą budowlą jest Pałac Zamoyskich, a najwięcej zabytków miasta wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO skupia się na Starym Mieście z ratuszem i kamienicami ormiańskimi. Na wyróżnienie zasługują Katedra Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła, budowle fortyfikacji z Prochownią, gdzie obejrzeliśmy pokaz multimedialny „Historia twierdzy i miasta Zamość”. II wojna światowa, to bardzo trudny i smutny okres dla miasta, w którym utworzono na rotundzie obóz zagłady, gdzie zginęło ponad 8 tysięcy ludzi, oraz obozy jeńców radzieckich i obóz tymczasowy dla wysiedlonych mieszkańców Zamojszczyzny, w tym dla licznych dzieci Zamojszczyzny. W czasie okupacji niemieckiej na Zamojszczyźnie miała miejsce masowa akcja wysiedleńcza prowadzona przez Niemców, dążących do stworzenia tutaj niemieckiego osadnictw, jako przyczółka do germanizacji Wschodu.
Po 15-ej, zmęczeni, pożegnaliśmy Zamość – udaliśmy się w drogę powrotną i z przerwą na obiad około 22-ej wszyscy byliśmy już w domach. Po drodze pojawiał się pomysł kolejnej eskapady, ale o tym kiedy indziej.
Janusz Janik